czwartek, 17 stycznia 2013

Chapter 33 Kawa Chapter 34 Piosenka

Kwiecień
~miesiąc później~
W nocy Karinę obudził płacz Belli.
-Już mamusia idzie- mruknęła pod nosem zaspana.
 Wstała i podeszła do łóżeczka córeczki. Bliźniaki lubiły płakać w nocy. Jak jedno już zostało uspokojone to drugie zaczynało orkiestrę i tak na zmianę. Louis pomagał żonie we wszystkim, ale akurat tego dnia wrócił późno z koncertu i dyżur miała Kari. Gdy uśpiła już Bellę, chciała wrócić do łóżka, ale uderzyła nogą w jego kant. Zawyła z bólu, ale hałasem obudziła tylko Louis'a, który od razu znalazł się przy niej.
-Co się stało?- zapytał niosą dziewczynę na łóżko.
-Walnęła się- jęknęła rozmasowując obolałe miejsce.
-Ech, ty- westchnął i lekko pocałował żonę.
Przykryli się kołdrą i zasnęli, śpiąc już do rana. Gdy Karina otworzyła oczy, ujrzała puste miejsce obok siebie. W łóżeczkach dzieci nie było. Za nim wygramoliła się z kołdry spojrzała na swoją prawą nogę, na której odznaczał się nie mały siniak. Przeklęła cicho i ze świeżymi ubraniami udała się do łazienki. Gotowa potruchtała na dół. W salonie grał telewizor, a odgłosy dochodzące z kuchni mówiły same za siebie. Karina od razu się tam udała. Louis stał przy kuchence robią dla nich obojga śniadanie, kiedy Edward i Bella spokojnie leżeli w nosidełka, znajdujących się na wyspie kuchennej.
-Cześć maluszki- brunetka przywitała się ze swoimi dziećmi, a zaraz z mężem.
-Ooo mój mąż robi śniadanie- zaśmiała się przytulając go od tyłu.
-Słonko, usiądź na krzesełku, bo mnie ograniczasz- odpowiedział jej udawanym oczywiście, poważnym tonem.
-Dobra, przepraszam- zaśmiała się wesoło i wykonała zadanie.
Po zjedzeniu śniadania i nakarmieniu małych osobników, postanowili odwiedzić chłopaków i Kate. Spakowali potrzebne rzeczy, no bo wiadomo jak to z dziećmi i poszli do samochodu. Nie długo później byli na miejscu.
-O mojeeee malutkie!- od samego progu przywitał ich radosny krzyk Harre'go ,który uwielbiał swoich "bratanków". Opiekował się nimi i nie chciał oddawać. Jak by mógł to by je karmił- często żartowała Karina od razu drocząc się z Loczkiem. Uśmiechnięty chłopak z nosidełkami podrałował do salonu na kanapę.
-Cześć!- przywitali się z pozostałymi i dołączyli do rozradowanego Styles'a.
Karina za to bardzo polubiła zabawę ze swoją chrześnicą Anią, która nie dawno właśnie przyjęła chrzest. Natomiast ta uroczystość małych Tomlinsonów została zaplanowana dopiero na lipiec, więc mieli jeszcze czas.
-Kari, a jak twoja książka?- zapytała Kate, kiedy razem stały w kuchni popijając poranną kawę.
-Bardzo dobrze- pokiwała ze zdziwieniem Karina- W ostatnich dwóch tygodniach, nasz domowy telefon się urywał. Nie uwierzysz co w końcu zrobił Louis, bo natarczywy dźwięk budził dzieciaki, po prostu się w kurzył i odłączył go- dziewczyna opowiedziała jej sytuacje z przed paru dni, mając z niej taki sam ubaw jak wcześniej.
-No nieźle- przyznała rozbawiona modelka.
-Kate, a ty już nie pracujesz?- zaciekawiła się brunetka.
-Na razie mam przerwę, ale chyba już nie wrócę. Razem z Niall'em postanowiliśmy skupić się na wychowaniu Ani- odpowiedziała wyciągając do przodu prawą rękę.
Na początku Karina nie zorientowała się o co chodzi, ale po chwili spostrzegła śliczny pierścionek z białego złota, trochę podobny do jej zaręczynowego.
-To...to...je...jest- zaczęła się jąkać, więc Kate jej pomogła.
-W sobotę mi się oświadczył.
-Jezu, to gratuluję!- wykrzyknęła zaskoczona dziewczyna i zaraz stała w przyjacielskim uścisku.
-Chodźmy do tych wariatów- zaśmiała się blondynka i pociągnęła przyjaciółkę za rękę.
-A wy co tam tak długo robiłyście?- zapytał Niall trzymając na rękach małego Ed'a.
-No jak co- wtrącił Liam- nie wiesz o czymś takim, jak damskie rozmowy przy kawie- przewrócił oczami.
-Dokładnie- poparła go Kari siadając na kolanach swojego Louis'a.
Tak spędzili cały dzień. Rozmawiali o wszystkim i o niczym. Dla nich liczyło się, że mogę spędzać czas w swoimi przyjacielskim gronie. Każdy z nich traktował siebie jak rodzinę, a w sumie można było ich tak nazwać.
Prawdziwa przyjaźń? Tak, to jest prawdziwa przyjaźń.
Naj­lep­szym przy­jacielem jest ten, kto nie py­tając o powód smut­ku, pot­ra­fi spra­wić, że znów wra­ca radość. 
Chapter 34 Piosenka
MUZYKA-WŁĄCZ! 
~8 lat później~
Rodzina Tomlinson'ów przygotowywała się do tego rocznej gwiazdki, a dokładnie Wigilii, która miała odbyć się dzisiaj. Karina krzątała się po kuchni, robiąc w niej ostatnie rzeczy dotyczące wieczerzy. Ten dzień mieli spędzi tylko oni- Louis i Karina- oraz ich dzieci, a dopiero następne dni świąt miały zostać dla przyjaciół i najbliższej rodziny. Louis natomiast siedział na krześle przy oknie, z najmłodszym, trzyletnim synem -Jacob'em i śpiewał mu świąteczną piosenkę, którą dla niego wymyślił. Brzmiała mniej więcej tak...

Popatrz synu ile gwiazd
Jaki wokół piękny świat ...

Ślicznie wystrojona choinka pięknie eksponowała się na środku salonu. Dzieci miały dużo radochy ubierając ją, ale postarały się.
-Bella, Edward schodźcie na dół!- Karina zawołała dzieci stojąc na pół piętrze w ich nowym, większym domu.
-Już idziemy!- odkrzyknęli i powoli, niosąc coś zeszły na parter. Kari zdążyła już udać się do salonu.
-Mamo, tato- bliźniaki zwróciły się do  rodziców, którzy zaraz na nich patrzyli. Mały Jake powędrował w ręce Belli- Mamy dla was prezent z okazji urodzin- dokończył Edward, wręczając parze duże, kartonowe serce z ich imionami na środku, a pod spodem imiona ich dzieci. W oczach Kariny momentalnie pojawiły się łzy.
-Chodźcie tu- Lou zagarnął dzieci w swoje ramiona i po chwili stali w rodzinnym uścisku.
-Dziękujemy- szepnęła brunetka ocierając łzę spływającą po jej policzku.
-Nie ma za co- uśmiechnęły się i pobiegły do nakrytego stołu.
-Kocham Cię- Lou zbliżył się do żony i wpił się w jej malinowe usta. Dziewczyna pogłębiła i odwzajemniła pocałunek, ale po usłyszeniu komentarza  typu: Fuu!, musieli przestać.
Szczęśliwa rodzina? Tak, to jest szczęśliwa rodzina.

~~~~~~*~~~~~~
Hej, to właśnie był ostatni rozdział. Epilog pojawi się jutro i zakończę to opowiadania.
Pod ostatnim postem pojawłiły się komentarze o treści np. Że chciałabym abyś założyła kolejne 
opowiadanie o 1d.
Przypominam, że mam ich już 10.
Smutno mi jest kończyć tą historię, no ale trudno.
Proszę wyraźcie swoją opinię, ale tym razem głębszą.
Wiecie nie chodzi mi o: fajny, czekam na nn ok?

7 komentarzy:

  1. Głębszej opinii żądasz
    Jest on po prostu zajebisty i taki słodki.
    Szkoda, że to już koniec, ale wszytko musi się kiedyś kończyć.

    OdpowiedzUsuń
  2. AAAAAAAAAAAAAAAAAA!
    Cały dzień na niego czekałam i mam !
    Omg jaki on jest super !
    Czekam na epiloga .
    Ale czy to na prawdę musi być koniec ?
    Rozdziały słodkie !
    Ok czekam na epilog ; ]
    A i kiedy rozdział na eveline ?

    OdpowiedzUsuń
  3. To było jest i będzie niesamowite opowiadanie. Czytając je miałam wrażenie jak bym znajdowała się tuż obok Kariny i Lou. Żałuję, że już się kończy ale mam nadzieję na następne równie dobre. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Szkoda że kończysz to opowiadanie... przywiązałam się do niego a te rozdziały dodawane praktycznie codziennie były czymś bardzo fajnym, co tu dużo gadać będę tęskniła za tym blogiem. Co do dzisiejszych rozdziałów jak już mówiłam poprzednio te imiona mnie rozwalają ale to dobrze bo mam kiepski humor a ty skutecznie mi go poprawiłaś. Nie mogę doczekać się EPILOGU (jak to smutno brzmi, definitywny koniec) i liczę że zakończenie będzie szczęśliwe ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. lofciam strasznie fajny
    Zapraszam do siebie

    http://allicandyou.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. No i co ja mam Ci powiedzieć?!
    Powtarzam się ale ROZDZIAŁ JEST MEGABOSKI !!!
    Tego się nie da opisać, twój talent jest przeogromny ;********************
    KOCHAM CIĘ KOBIETO !!!

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Archiwum